Sprawa braku parkingów jest tak bulwersująca, że aż się chce… zapytać dlaczego brakuje parkingów skoro miastem rządzie tak znakomity prezydent, wspierają go wspaniali radni…
A chodzi o prostą rzecz, czyli proekologiczne działania gospodarzy Legnicy. To jest ich przemyślana polityka, mógłby ktoś pomyśleć, a na pewno „trynd” jakiemu hołdują od wielu, wielu lat…
Jeśli bowiem nie ma miejsca na parkingu, gdzie można postawić swój samochód to nie ma spalin w mieście, a więc jest to działanie wręcz ekologiczne, gdyż bez miejsca na parkingu nie ma po co w ogóle wybierać się samochodem żeby coś załatwić na przykład w Urzędzie Miasta. I nie ma spalin. Raczej proste.
Jak są dziury w drogach to także działanie ekologiczne, bo jeśli ktoś już ma nawet samochód to unika jego używania, a może nawet sprzeda go czy odda na szrot po jeździe po tak dziurawych ulicach.
Zaś na koniec nikomu do głowy nie przyjdzie żeby w ogóle kupić samochód i będzie czyściej, ekologiczniej, bezpieczniej.
Niestety można i w tej ekologicznej pragmatyce znaleźć błąd władz Legnicy, bo gdyby były na tyle sprytne, a może i mądre to opatentowałyby taki program i brały od niego tantiemy, co więcej jakieś granty z UE na jego realizację, na rozszerzanie, propagowanie. Ekolodzy z całego globu mogliby przyjeżdżać do Legnicy na szkolenia, które prowadziłby np. Tadeusz Krzakowski, Prezydent Legnicy.
A tak tylko dziury w drogach, by rzec nazbyt często i brak parkingów…
Niestety najgorsze w powyższej teorii spiskowej jest to, że autor powyższych słów nie wymyślił jej sam, ale usłyszał ją od swojego mądrzejszego, bardziej spostrzegawczego, inteligentniejszego, bardziej wykształconego i rozgarniętego, no i przystojniejszego imiennika.
Bo on właśnie któregoś dnia powiedział mi:
„Jeżdżę po tych dziurach, jeżdżę i wreszcie zrozumiałem dlaczego one są, a nawet dlaczego nie ma miejsc na parkingach”.
„Dlaczego?” – zapytałem.
Odpowiedź – jak wyżej…
Artur Kowalczyk, Fot. DL