Maciej Kupaj, kandydat na Prezydenta Legnicy, choć reprezentuje ugrupowanie (Platforma Obywatelska), które deklaruje demokratyczne zasady funkcjonowania państwa, a więc i samorządu „popisał się” ostatnio podczas posiedzenia Rady Miejskiej Legnicy zachowaniem – propozycją, jakie można uznać za groźne dla demokracji. Dla lokalnej demokracji.
Kupaj chciał bowiem doprowadzić do precedensu, czyli ograniczenia prawa głosu – wybranego w demokratycznym głosowaniu – Prezydenta Legnicy Tadeusza Krzakowskiego.
Kupaj zadając pytania podczas sesji Krzakowskiemu nie czuł się usatysfakcjonowany jego odpowiedziami (także jego partyjne koleżanki i koledzy), co więcej uważał, że ich nie otrzymuje, gdy zadaje pytania.
W trakcie sesji powiedział wręcz, iż władze Legnicy nie odpowiadają na pytania, a z drugiej strony, że ich odpowiedzi są bardzo długie.
Dlatego złożył wniosek, aby odpowiedź Prezydenta Legnicy – w konkretnym punkcie porządku obrad – wynosiła, ograniczyła się do 5 minut.
Wniosek przepadł.
Przegłosowała go większość, bo być może boi się, że gdy Kupaj dojdzie do władzy także jej będzie chciał ograniczyć możliwość wypowiedzi.
Być może stało się tak z zupełnie innego powodu.
Na szczęście wydaje się, że obydwaj panowie, tj. Kupaj i Krzakowski będą się mogli zmierzyć i stanąć w szranki retoryczne podczas wieców wyborczych albo debat.
Najważniejsze zaś, iż ciągle prawo głosu mają obywatele, choć ograniczone, bo tylko raz na kilka lat.
Oni w poprzednich wyborach zdecydowali, że Prezydent Legnicy Tadeusz Krzakowski ma prawo odpowiadać na pytania i to jak uzna to za stosowne.
Jeśli w tegorocznych wyborach obywatele uznają, że już tego nie chcą, będzie to ich wola.
I być może wtedy – jeśli zostanie prezydentem miasta – Maciej Kupaj sam ograniczy sobie długość wypowiedzi…
AK, Fot. DL