Jan Szynalski, rady Platformy Obywatelskiej w Radzie Miejskiej Legnicy – ubiegający się o mandat radnego na następną kadencję) nie jest przez wiele osób w mieście nazywany „prezesem” od pełnionej służbowo (zawodowo) funkcji w pracy. To absolutna plotka.
Jest zupełnie inaczej tytułowany w kuluarowych rozmowach, przy kawie albo wtedy gdy przed czasem – bo przed zakończeniem obrad – wychodzi z posiedzenia Rady Miejskiej Legnicy. Wtedy jak niesie legnicka plotka mówi się o nim „dyrektor”.
https://dzienniklegnicki.pl/2024/01/17/radny-szynalski-kpi-sobie-z-wyborcow-komentarz/
Radnemu Szynalskiemu nie tylko zdarza się bowiem za wcześnie wychodzić z publicznej pracy, czyli obrad Rady Miejskiej Legnicy, ale i zdarza się także na nie „spaźniać”.
Bodaj na ostatnie posiedzenie przyszedł kilkanaście minut po godzinie dziewiątej rano, gdy trwała już praca samorządu (Rady Miejskiej Legnicy) i niestety – o zgrozo – nie uczestniczył w dwóch pierwszych głosowaniach, co odbiło się szerokim echem w kuluarach, gdzie znaleziono wytłumaczenie jego właśnie kandydatury na kolejną kadencję. Radny Szynalski – jeśli oczywiście wybiorą go legniczanie – chce im udowodnić, że może się nie „spaźniać” na godzinę 9.00 do pracy w samorządzie, zupełnie tak jak inni ludzie, którzy do pracy chodzą np. na godzinę 6.00.
Być może warto przypomnieć, że działalność radnego Szynalskiego jest bardzo zauważalna nie tylko w powyższym zakresie, ale też w wielu innych, bo daje się poznać mieszkańcom niczym w filmach u Barei nie tylko ze względu na pseudo, o czym skromnie DziennikLegnicki.pl pisał już:
https://dzienniklegnicki.pl/2024/01/04/podwyzka-w-lsm-jest-ale-podpisu-nie-widac-komentarz/
AK, Fot. DL