A „komboje” to świnie, bo wykorzystywali konie pod siodło… Co wcale nie znaczy, że Indianie byli lepsi, choć może bardziej ekologiczni, gdyż oni przeważnie nie stosowali siodeł…
Tak więc wydaje się, iż opinie jakie przedstawiła Sylwia Spurek, iż jest przeciwko wykorzystywaniu zwierząt do czegokolwiek, w tym także sportu czy rozrywki, gdzie koń jest przecież pod siodłem mogą się ziścić i to szybciej niż ktokolwiek myśli.
Podobnych – w duchu – propozycji jest bowiem raczej sporo, bo Komisja Europejska podjęła decyzję o zarejestrowaniu europejskiej inicjatywy obywatelskiej „End The Horse Slaughter Age” (koniec z ubojem koni).
W rzeczywistym świecie – jeśli wejdzie to w życie – będzie to oznaczać po prostu zakaz uboju koni, a nawet więcej, bo inicjatorzy tego pomysłu postulują także, aby koni nie transportować na duże odległości w tym celu.
Pomysłodawcy tej inicjatywy wzywają KE do zaproponowania przepisów w tej sprawie…
De facto może to oznaczać, że zwierzęta (na początek konie) będą miały większe prawa niż człowiek. Ten jest przecież wykorzystywany do pracy, do celów rozrywkowych, sportowych, najróżniejszych przecież. Zaś prawo zakazuje jego zabijania formalnie, choć nie jest przestrzegane (nie tylko w czasie wojny, ale też w czasie pokoju).
Jeśli zastanowi się nad tym pesymista, to może dojść do przekonania, że wkrótce będą nas otaczać konie Kaliguli.
Być może optymista wybierze sobie kogo chce mieć za Kaligulę.
Jednak wszyscy (no chyba wszyscy) uważają pomysły Kaliguli za chore, przynajmniej na razie.
Kim jest więc współczesny Kaligula od koni?
Najsmutniejsze nie jest to, że może będzie więcej koni, które będą nas otaczać, ale to, że coraz częściej otaczają nas chyba następcy Kaliguli…
Zaś w krajowej gospodarce może to oznaczać upadek branży agroturystycznej na obszarach wiejskich, co dotknie finalnie setki tysięcy osób.
Nie ma więc co ukrywać, że lada moment zwierzęta mogą mieć większe prawa niż homo sapiens.
AK, Fot. DL