Legnicki historyk Krzysztof Kozłowski dość sceptycznie patrzy na obecny stan tzw. dzielnicy Fabryczna, a de facto obszaru Faryczna, który nie powinien się już tak nazywać, bo wynika to po prostu z obiektywnego, stanu faktycznego.
I tak ekspert opisuje historię tej części Legnicy: Wszystkie fabryki które powstały przed 1945 rokiem nie funkcjonują, z wyjątkiem jednej. Pozostałe to albo pustostany albo nieistniejące. Przed rokiem 1945 w tym rejonie miasta produkowała mnóstwo rzeczy, bo fortepiany, pianina, meble, ubrania. Nie ma po tym obecnie prawie żadnego śladu, dzielnica tylko z nazwy fabryczna – opowiada ekspert.
Jego zdaniem: Sama wizja jakiegoś dziedzictwa przemysłowego Legnicy nigdy po 1989 roku właściwie nie była brana na poważnie. Nie próbowano w jakiś sposób promować dziedzictwa fabrycznego miasta, pokazać ludziom, także z Europy czy świata jakiś fabryk, tych miejsc – zaznacza historyk
I dodaje, że władze miasto kiedyś próbowały się „bawić w historię” i w 2008 stworzono studium historyczno – urbanistyczne dla dzielnicy Fabryczna.
– Dla mnie jako historyka jest to pomieszanie z poplątaniem, jest to kompilacja różnego rodzaju terytoriów miasta, od starego miasta, poprzez przemieście chojnowskie. Mieszano ze sobą wszystkie pojęcia, dzielnica Fabryczna zaczyna się od stóp zamku, kończy się na danych koszarach Wermachtu przy ulicy Chojnowskiej, Kawaleryjskiej. Jest to przemieszanie z poplątaniem – mówi Kozłowski.
Czy opinia eksperta będzie brana pod uwagę przez władze miasta podczas przygotowywania i potem procesu rewitalizacji???
AK, Fot. Dziennik Legnicki